sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 8

  Poszłyśmy za chłopakami do windy. Bałam się wind. Zatrzasnęłam się w jednej kiedyś. Od tamtego czasu unikałam ich, jak ognia. Jenna uświadomiona była o mojej małej fobii, dlatego, gdy tylko drzwi windy się zamknęły, przytuliła mnie. Ścisnęłam ją i patrzyłam na chłopców ukradkiem. Louis wcisnął ostatni przycisk, a Harry objął ramieniem Nialla. Horan zaś momentalnie zlał się potem i oparł o ściankę windy.
- Co mu jest? - szepnęłam cicho do stojącego najbliżej mnie Zayna.
- Ma klaustrofobię - odparł tamten.
  Na szczęście podróż taką niebezpieczną maszyną nie trwała długo i jakoś to z Horanem przeżyliśmy. Wyszliśmy na korytarz.
- Spotkamy się tu za... - Liam spojrzał na zegarek. - Za jakąś godzinę?
  Wszyscy przytaknęliśmy. Najwyraźniej każdy z nich wiedział, gdzie ma pokój.
  Zerknęłam na Nialla. On także na mnie patrzył. Odwróciłam szybko wzrok na Jennę, lecz ona oddalała się już z Louisem, przyczepiona do jego ramienia. Liam, Harry i Zayn też już zniknęli mi z pola widzenia. Na korytarzu zostałam ja z blondynem. Jakoś tak nagle odechciało mi się z nim spać. Nadal nie wiedziałam dlaczego tak mnie nienawidzi i czy moglibyśmy się dogadać...
- Idziesz? - zapytał, odchodząc korytarzem na prawo.
  Dogoniłam go i po chwili otworzył przede mną drzwi. Stanęłam w progu, onieśmielona taką elegancją. Pokój był wielki. Luksus rzucał się w oczy. Miałam wielką ochotę rzucić się na duże łóżko, stojące naprzeciwko wejścia. Szybko jednak wybiłam sobie ten pomysł z głowy i spojrzałam na blondyna.
- Bardzo się wściekasz? - zapytałam niewinnie.
  Horan stał nadal w otwartych drzwiach, patrząc na łóżko niewidzącymi oczami. Kiedy dotarło do niego moje pytanie, zerknął na mnie. Westchnął i zamknął drzwi.
- A mam? - zapytał, podchodząc do dużej torby, leżącej na łóżku.
- No wiesz... - Weszłam wgłąb pomieszczenia. - W końcu to ja ciebie wybrałam, a z tego co widzę, to nie za bardzo mnie lubisz i teraz nagle zrozumiałam, że to było wobec ciebie nie w porządku, że powinnam raczej...
- Przestań - mruknął, wyjmując z torby flanelową koszulę. - Po prostu poudawajmy przez te kilkanaście godzin, że jest w porządku. Wy z Jenną odjedziecie i znów będzie po staremu.
  To mnie troszkę zraniło. On mnie tam nie chciał.
- Mogę stąd pójść - szepnęłam, starając się nad sobą zapanować. - Wystarczy, że powiesz.
  Niall rzucił wściekły koszulę na podłogę i zacisnął pięści. Podszedł do mnie, ale ja się nie cofnęłam. Może i się bałam, lecz na dobrą sprawę, to nie miałam czego. To człowiek.
  Blondyn spojrzał mi w oczy.
- Tak - rzucił. - Chcę, żebyś stąd poszła.
  Uniosłam zdumiona brwi. Tego się nie spodziewałam.
  Mimo że jakoś specjalnie za nim nie przepadałam, zabolało mnie to okropnie. A może i zdziwiło... W końcu co ja mu zrobiłam? Dlaczego tak się zachowywał?
  Wzięłam głęboki oddech, zamykając oczy, bo czułam, że zaraz dam upust magii. Otworzyłam je ponownie i zwyczajnie wyszłam z pokoju.
                                                                           ~*~
  Wyszłam z hotelu już nie wściekła. Strasznie chciało mi się płakać. Nie wiedziałam gdzie jestem, dlatego postanowiłam się zgubić. Skręciłam w lewo i poszłam przed siebie. Wepchnęłam ręce w kieszenie jeansów. Przedtem wyciszyłam komórkę. Już widniało na niej dwadzieścia połączeń nieodebranych od taty i czternaście od Cala. Było mi zimno. Spuściłam głowę, lecz oczy miałam podniesione. Obserwowałam mijających mnie ludzi z wielką uwagą. Dlaczego? W sumie to nie wiem. Może z przyzwyczajenia. Tato bardzo kładł nacisk na to, bym była czujna. Wpajał mi przez całe wakacje, że nawet mój przyjaciel może być wrogiem. Miałam wtedy przeczucie, że mówi o Archerze...
  Przez moje rozmyślenia o tym, żeby być czujnym, wpadłam na jakiegoś faceta z aparatem. Natychmiast pstryknął mi fotkę i uciekł. Stałam przez chwilę ogłupiała na środku chodnika. Faceta wciąż miałam w zasięgu wzroku. Zmrużyłam oczy i po chwili leżał on, wijąc się z bólu. Powoli do niego podeszłam i klęknęłam przy nim.
- Po co to zrobiłeś? - zapytałam spokojnie.
  Facet mógł mieć góra trzydzieści lat. Miał kilkudniowy zarost i głupi uśmieszek na twarzy.
  Coś mi się nie zgadzało. Czemu się uśmiechał?!
- Dowiesz się, maleńka.
  Wstał, niepowstrzymywany już moją magią i otrzepał się. Sprawdził czy ma aparat w całości i zaśmiał się. Tym razem się cofnęłam. Nawet ze strachem.
- Dlaczego...
- Wiesz... - przerwał mi. - Ktoś chciałby z tobą pogadać.
- Kim ty jesteś? - Otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie, kim może być ten człowiek.
- Przyjdź dzisiaj o jedenastej wieczorem na Pole Marsowe. Sama. A... no i radzę ci nie mówić nikomu, że się ze mną widziałaś, bo ucierpi na tym twoja przyjaciółeczka.
  Facet nagle zniknął.
  Rozpłynął się w powietrzu.
  Oko.
                                                                              ~*~
  Otrząsnęłam się z przerażenia i wróciłam do hotelu sztywnym krokiem. Przeszłam przez hol, obserwowana przez wszystkich pracowników i wsiadłam do windy. Złapałam się kurczowo barierki i zamknęłam oczy. Zastanowiłam się, po co wracam. Nie miałam pojęcia. Może bałam się o Jennę? Nie. Nie miałam zamiaru nikomu mówić o tym facecie, dlatego podejrzewałam, że przyjaciółka jest nietknięta. Ale... Oko? Po co? Dlaczego? Co ja zrobiłam? I - jeśli ten facet rzeczywiście był z Oka - dlaczego od razu mnie nie zabił, i czemu to był CZARODZIEJ?! Przecież w Oku byli sami ludzie! No... Pomijając Archera. Ale Archer to wyjątek. Tam byli tylko ludzie. Zabijali nożami, rzadziej pistoletami, a wampiry kołkami. Lub czymś żelazowym. Nie znałam się na tym. I nie chciałam. W sumie to wampirowi wystarczyło zabrać Krwawy Klejnot. To taki przedmiot na łańcuszku, który pozwalał wampirom normalnie funkcjonować w dzień.
  Dlaczego chcieli mnie? Archer kiedyś proponował mi przejście na ich stronę, ale nie mogłam się na to zgodzić. To byłoby sprzeczne z prawem. A tym bardziej się bałam, bo to mój ojciec egzekwował prawo. Masakra.
  Podeszłam powoli pod drzwi pokoju Nialla. Westchnęłam i zapukałam.
- Zayn, już ci mówiłem - usłyszałam głos blondyna. - Nie zabrałem twojego lusterka. Liam je ma.
  Weszłam nieproszona do środka.
- To nie Zayn - szepnęłam.
  Niall stał w samych spodniach, z przewieszonym na ramieniu ręcznikiem. Przez chwilę gapiłam się na jego umięśniony tors, lecz szybko spuściłam wzrok, kiedy na mnie spojrzał.
- Czego tutaj szukasz? - warknął.
- Niall, przepraszam cię... Proszę, pozwól mi tutaj zostać.
  Zerknęłam na niego błagalnie.
  Blondyn zmrużył oczy i podszedł do mnie.
- Niby czemu mam ci na to pozwolić?
- Bo... - zacięłam się. - Na dole są reporterzy. Boję się ich.
  Kłamstwem to to nie było. Przecież tamten facet miał aparat, a nawet pstryknął mi zdjęcie. Ale Niall się o tym nie dowie.
  Przez długą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy; ja z błaganiem, on ze złością. Po jakichś 3 minutach wziął głęboki oddech i westchnął:
- Dobra. - Zauważyłam, że bardzo ciężko było mu wymówić to słowo. - Idę się umyć. Zaklucz drzwi i... A z resztą. Rób co chcesz, tylko niczego nie rozwal.
  Pokiwałam głową i zamknęłam za sobą posłusznie drzwi. Horan zniknął w łazience. Jeśli dobrze skojarzyłam, nie zakluczył się.
  Wyjęłam komórkę z zamiarem podgłoszenia jej i akurat trafiłam na połączenie przychodzące od Cala. Tym razem odebrałam, siadając ostrożnie na kanapę. Podniosłam komórkę do ucha.
  Od razu powitał mnie zdenerwowany głos Cala:
~ Czy ty dziewczyno czytałaś dzisiejszą gazetę? Możesz mi powiedzieć, czemu nie ma cię jeszcze w  Thorne Abbey? Albo chociaż wytłumacz mi po co poszłaś z tym całym One Direction do hotelu, skoro miałaś pojechać tylko po Jennę? Czemu nie odbierasz telefonów ode mnie i od ojca? Czy ty nie wiesz, że ostatnio zanotowano największy współczynnik wykrywalności Oka właśnie we Francji? Kiedy ty masz zamiar wrócić?
  Nie zdziwiły mnie bardzo pytania chłopaka. Zranił mnie ton jego głosu. Udawał zdenerwowanego, ale wyczułam w tym nutkę obojętności. Tato mu kazał zadzwonić? Dosyć prawdopodobne. Cal się nie wściekał. To było smutne. Czy mu na mnie w ogóle zależało?
- Poczekaj, powoli... Wrócę... Nie wiem, błagam, nie zadręczaj mnie tym. Jen już jest ze mną, wrócimy, jak odwidzi się jej romansowanie z zajętym członkiem zespołu. Czyli pewnie będziemy tu sterczeć kilka dni. Nie wrócimy szybciej. Może w poniedziałek? Ale już w Hex Hall. Tacie powiedz, że ma się o mnie nie martwić...
~ Ale tam jest Oko. Jak możemy się nie martwić?
- Cal, jestem... - Na szczęście w porę ugryzłam się w język. Chciałam powiedzieć "demonem". Mogłabym, gdyby nikogo nie było w pokoju. Ok, byłam sama, ale nie słyszałam puszczanej wody w łazience, dlatego powinnam zostać ostrożna. - Poradzę sobie, nie bójcie się o mnie. Jak tam Amy? Wróciła do domu?
  Usłyszałam westchnięcie.
~ Pojechała z twoją mamą do jej domu. Też wraca w poniedziałek i radzę ci wynagrodzić jej to, że to nie ona spędza czas ze swoimi idolami. Dzisiaj, jak przyjechała ze szpitala i zauważyła tą gazetę z tobą i tym zespołem na okładce to wpadła w taki szał, że zamknęła się w tym pokoju pełnym luster, w którym ty ćwiczyłaś i rozbijała każde po kolei. Po godzinie wyszła, cała zapłakana. Nie chciałbym z nią rozmawiać na twoim miejscu. Do poniedziałku.
  Rozłączył się.
  Nie ma to, jak uczuciowy chłopak, nie? Nie, to WCALE nie jest sarkazm.
  Byłam wściekła. Znowu. Miałam ochotę polecieć Itineris do Thorne Abbey i przyłożyć Calowi tak mocno, że przy tym furia Amy byłaby niczym. Miałam ochotę coś roztrzaskać, zgnieść, potłuc, zabić...
  Stałam z lampą w ręku, wycelowaną w okno, kiedy Niall wyszedł z łazienki.
- Co ty robisz?! - wrzasnął.
  Tym razem, jakby ostatnim było za mało, wokół bioder miał owinięty biały ręcznik z logo hotelu. Nie zwróciłam na to uwagi. Zwyczajnie popatrzyłam na niego, potem na lampę i zaczęłam myśleć po co ją trzymam.
- Przepraszam, nie chciałam. - Odstawiłam lampę. - To wszystko przez Cala.
  Musiałam wyjść. Szybko.
  Zgarnęłam z podłogi torbę i nałożyłam na siebie kurtkę.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał Horan, cały czas stoją ze zdumioną miną w drzwiach łazienki.
- Nie wiem.
- Wrócisz? - Nie, nie mówił tego przyjaźnie. Raczej z pretensją.
- Nie muszę. Jeśli Jen się będzie pytać, powiedz, że... Że jak coś, to się spotkamy w szkole.
  Wyszłam.
  Nie usłyszałam już, jak Niall szepcze "Wróć..."
                                                                       ~*~
  Do godziny 22:45 błąkałam się po całym Paryżu, znów ignorując dzwonienie komórki. A dzwonili wszyscy: mama, tata, Cal, pani Casnoff, Jenna i Amy. Nie chciałam, żeby się martwili, chociaż pewnie tym milczeniem 'upewniłam' ich w przekonaniu, że nie żyję i jestem zakopana w lesie. Do tego poćwiartowana. Źle się czułam z tym, że w ogóle zaczęłam tą "przygodę" z zespołem. Przecież ja nie byłam ich fanką. Zamiast mnie, wolałabym, żeby to była Directionerka. Zwyczajna dziewczyna, nie mająca magii, wrogów i wizji spędzenia reszty życia z niekochającym chłopakiem, na stanowisku szefa Rady, na głowie. To nie powinnam być ja.
  O równej jedenastej stanęłam na początku Pola Marsowego. Od strony północnej. Zamiast obserwować ludzi, patrzyłam na Wieżę Eiffela. Była o wiele większa, niż na pocztówkach. Dobra, wiedziałam, że jest większa, ale nie aż tak... Ludzi nie było. Zostałam sama, powoli zmierzając do wieży.
  Wtedy ich zobaczyłam. Okrążyli mnie. Było ich około trzydziestu. Pojawili się znikąd. Czarodzieje.
  Oko.
  Usłyszałam śmiech. Przeraziłam się i to nie na żarty. Spięłam mięśnie, starając się jednocześnie zapanować nad magią, jak i nie dopuścić do tego, by użyć jej o sekundę za późno. Byłam trochę zmęczona; w ciągu ostatnich 8 godzin spacerowałam bez celu po mieście. Tak około. Nie patrzyłam na zegarek.
  Bałam się. Po raz pierwszy zostałam postawiona w takiej sytuacji. Jedna nastoletnia dziewczyna kontra trzydziestka dorosłych facetów. Chciałam mieć wtedy przy sobie kogoś, kto by mnie obronił. Albo chociaż powspierał słowami. Psychicznie. Kogokolwiek, komu ufałam.
- Proszę, proszę... Sophie Mercer - usłyszałam głos za moimi plecami. - Stęskniłaś się?
  Odwróciłam się błyskawicznie w tamtą stronę.
  Z rękami założonymi na piersi i głupawym uśmieszkiem na twarzy, stał tam Archer.

7 komentarzy:

  1. Ale z Nialla nie grzeczny chlopak być tak wrednym to nie ładnie z jego strony...czekam na nastepny @dorotarokoszna :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bożebożebożebożeboże Bożenko!
    Horan,Horan, Horan. Panuj ukochany nad uczuciami. Wiedz, że raniącja nie uświadomisz jej jak bardzo ją kochasz!
    Winda? Ajj <3 przynajmniej coś ich łączy, hahahah. Jenn? Masz mi Elci nie zabierać Lou bo pożałujesz! A ty Sophie wynos się do Harry'ego! Pokaz, że nie dasz sobą pomiatac!
    Ogólnie rozdział jak zawsze jfcjydjfdukhgrdnruidcbgrygsssjlovftbdtogfh zajebisty!
    Bo ty Jesteś Moim Bogiem!
    Uświadom To Sobie Sobie!
    LOVELOVDLOVELOVELOVELOVELOVE!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste i MEGA wciągające xx czekam na kolejny rozdzial x

    OdpowiedzUsuń
  4. Meega wciągające i tak fajnie nietypowe ♥ Czekam na kolejny rozdział : )
    @Bajeek

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bałam sie wind" serio?! Ja prdle -,- całe szczęście, że Jenna była przy Sophie ;) Fajne, masz talent, czekam na Lenne XD Będę sie jarać XD HAHAHAH BĘDE SIE JARAĆ LENNĄ XDDD <3 Jenna

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku jednym słowem: AWWWWWWW. czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń