Zerwałam się szybko z krzesła, spoglądając błagalnym wzrokiem na ojca. Chłopcy też na niego spojrzeli i ujrzałam na ich twarzach malujący się respekt. Trudno było patrzeć na mojego tatę i powiedzieć coś okropnego. Przerażał samym wzrokiem.
- Dobry wieczór - przywitał się Harry.
Za nim zrobili to pozostali, a ja myślałam tylko o tym, by się więcej nie odezwali. Sama ich obecność skłaniała tatę do spokoju, a i tak mało nie trząsł się ze złości. Jego oczy krążyły między mną, a chłopcami. Kiwnął im lekko głową, jakby sobie nie zdając z tego sprawy. Odciągnęłam go na sam koniec korytarza, czując jak ze strachu bije mi serce. U mnie ojciec wzbudzał jeszcze większy respekt. Chociaż może nie tyle ojciec, ile jego funkcja. Mógł zrobić wszystko.
Tym bardziej, że Liam był człowiekiem. Gdyby się tylko dowiedział, że jego kochana córka została pozbawiona przytomności przez CZŁOWIEKA, nie wahałby się go zmieść z powierzchni ziemi z głośnym hukiem.
Oznaczało to jedynie, że nie mogłam wsypać chłopaka.
Zerknęłam na niego. Wzrok miał jeszcze bardziej przerażony, jeśli w ogóle można tak powiedzieć. Wpatrywał się we mnie ze strachem, a reszta, nie wiedząc co ze sobą zrobić, okrążyła go, rozmawiając przyciszonymi głosami.
- Tato, posłuchaj mnie... - zaczęłam.
- Nie, to ty mnie posłuchaj. Wiem, że to nie twoja wina - przerwał mi spokojnym głosem.
Zdumiona podniosłam głowę ku górze, unosząc brwi. Ojciec wyglądał rzeczywiście na spokojnego, ale
ręce wciąż miał zaciśnięte w pięści. W większości przypadków winą obarczał mnie, szczególnie jeśli chodziło o Amy. A teraz to tym bardziej moja wina.
- Sama przecież jej tej ręki nie złamałaś. Powiedz kto to zrobił i wszystko będzie dobrze.
Szlag. Miałam nadzieję, że o to nie zapyta.
- A bo ja wiem? Jakaś fanka. Amy upadła, a ta na nią stanęła.
Starałam się mówić z przekonaniem, ale chyba nie do końca mi to wyszło, przynajmniej w moim mniemaniu. Ojciec uważnie wpatrywał się w moje oczy, a ja, pamiętając, że kiedy mówi się prawdę, nie wolno spuszczać rozmówcy z oka, robiłam to także. Ostatecznie chyba moje kłamstwo przekonało ojca. Westchnął i na moment spuścił głowę.
- Gdzie mama? - zapytałam, zanim zdążył się ponownie odezwać.
- Twoja matka mieszka trochę dalej ode mnie. Powinna być za pół godziny. - Nagle ściszył głos. - Dzwoniłaś po Cala?
Kiwnęłam głową
- Właściwie to już tu powinien być.
Na moje gigantyczne szczęście, właśnie wtedy wbiegł na korytarz. Był zgrzany; pot spływał mu po skroniach, a zwykle ułożone włosy miał rozczapierzone. Przeleciał obojętnym wzrokiem po chłopakach, a na końcu skupił go na mnie i ojcu. Ja pod wpływem chwili podbiegłam do niego, rzucając mu się na szyję i znów dając się ponieść emocjom. Wypłynęły one ze mnie pod postacią łez. Wtuliłam głowę w jego kurtkę, mając tego wszystkiego już serdecznie dość. Oczywiście jedyną reakcją ze strony tego zimnego czarownika było pogłaskanie mnie po włosach. Choć jak na niego to i tak sporo.
- Cal. - Tato podszedł do nas szybko i zaczął coś szeptać chłopakowi na ucho. Najwyraźniej byłam z tej konwersacji wykluczona. Pomimo wszystko i tak uważnie wpatrywałam się w ich twarze, oczekując pojawienia się na nich jakichś emocji.
Nic. Zero.
Po kilku sekundach twarz taty rozjaśniła się. Nie, nie uśmiechnął się, tylko z jego czoła zniknęła większość zmarszczek. Spojrzał na mnie nieco łaskawszym wzrokiem, a potem nawet PUŚCIŁ OCZKO do idoli Amy. To był dla mnie tak wielki szok, że wytrzeszczyłam oczy, odchodząc od Cala. On także dziwnie patrzył na mojego ojca. Taki gest był praktycznie niespotykany, nawet dla mnie, jako córki. Zanim tata wyszedł z korytarza, kierując się w stronę recepcji, blondyn uśmiechnął się do mnie złośliwie. Tego również nie zrozumiałam. Natomiast Zayn znów zwrócił na mnie to tajemnicze spojrzenie, pod wpływem którego odwróciłam się na powrót do Cala.
- Co on tym razem od ciebie chciał? - zapytałam.
Mój narzeczony (jak to idiotycznie brzmi) patrzył morderczym wzrokiem na tego zuchwałego Nialla. Przez to go znielubiłam, mimo że to on pierwszy zaczął obchodzić się ze mną po ludzku. Chyba tylko siłą woli zmusił się, by zwrócić wzrok na mnie.
- Nic takiego. Mówił, że mam was tu pilnować.
Sprowokował tym wybuch śmiechu Horana.
- TY masz pilnować NAS?! - zaśmiał się blondyn. - Ile ty masz lat, chłoptasiu?!
Koledzy z zespołu patrzyli na niego ze zdumieniem, a we mnie się zagotowało. Mógł sobie gadać na moją osobę, bo to najwyraźniej należało do jego ulubionych zajęć, ale wara od mojego chłopaka!
- Tak, ja mam pilnować was - odparł Cal spokojnym tonem.
- Ile ty w ogóle masz lat? - zapytał Louis.
Z tego co pamiętałam, to on był najstarszy z nich wszystkich. Miał bodajże dwadzieścia dwa lata. Czyli był starszy ode mnie o pięć lat, a od Cala o trzy. Ale my mieliśmy tajną broń.
- Dziewiętnaście - odrzekł chłopak, wciąż wiercąc wzrokiem blondyna.
Tamten znów zaśmiał się w głos i oparł o ramię Zayna, płacząc ze śmiechu. Nie mogłam go zrozumieć. Co w tym było takiego śmiesznego? Co my mu zrobiliśmy, że był taki niemiły? Nie sprawiał wrażenia bad boy'a. Właściwie to wyglądał na najspokojniejszego członka zespołu, ale okazało się inaczej. Był zimnym kretynem. Nie znosiłam takich i wtedy miałam ochotę pokazać mu mój śliczny, pomalowany granatowym lakierem środkowy palec.
Natomiast Harry uśmiechnął się do nas ciepło.
- Mój rówieśnik - oznajmił Calowi.
Chłopak spróbował odwzajemnić mu uśmiech, ale znów wyszedł mu tylko grymas. Lecz tym razem był to grymas bólu lub złości. W takich momentach mnie przerażał.
- Kochanie, usiądź - rzekł do mnie po cichu, wskazując krzesło.
Wciąż byłam tak roztrzęsiona, że nie mogłam ustać na nogach. Z pomocą Cala opadłam na miejsce między Liamem, a Louisem i uniosłam głowę w kierunku sufitu, opierając ją o ścianę. Zamknęłam oczy i przez chwilę wsłuchiwałam się w powolne oddechy moich sławnych sąsiadów, wciągając zapach ich perfum. Ciężko było mi skupić myśli nad czymkolwiek, dlatego otworzyłam na powrót oczy i zobaczyłam stojącego naprzeciwko mnie Nialla. Patrzył na mnie z drwiącym uśmieszkiem, a Cal stał przy ścianie kawałek za nim, obserwując każdy jego ruch. Miałam przynajmniej pewność, że zareagowałby gdyby musiał.
Nie to, że ja bym nie zareagowała.
Na szczęście, zanim Horan zdążył podjąć decyzję rzucenia się na mnie w celu zabicia, zadzwoniła moja komórka. Oczywiście podskoczyłam z zaskoczenia, czym znów wywołałam śmiech wiadomo kogo. Zerknęłam pośpiesznie na wyświetlacz. Gdy tylko ujrzałam zdjęcie przyjaciółki, natychmiast odebrałam.
- Sophie! Co się stało?! - powitał mnie jej histeryczny głos.
Zaśmiałam się, czym zwróciłam na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. A zrobiłam tak tylko dlatego, że poczułam spokój, kiedy usłyszałam jej głos.
- Nic się nie stało. Amy po prostu złamała rękę. Jesteśmy teraz w szpitalu, Cal jest ze mną, więc wszystko będzie... A NO WŁAŚNIE! - krzyknęłam nagle. - Możesz mi w końcu powiedzieć co się z tobą dzieje?!
Trochę się zdenerwowałam. Jenna miała być już teraz w Hex Hall, a od czasu wakacji ze mną nie rozmawiała. Mogłam się założyć, że to ojciec kazał jej zadzwonić. Nie miałam pojęcia co się z nią działo, ale niewątpliwie było to okropne.
- Nic się ze mną nie dzieje - odparła, uspokajając się. - Dlaczego tak sądzisz?
- Odezwałaś się po miesiącu i myślisz, że wszystko jest dobrze?! Mylisz się! Nie dajesz znaku życia, nawet nie odpisujesz na SMS - y. Co się dzieje? Gdzie jesteś?
Mój ton głosu zmieniał się z wkurzonego na troskliwy. Martwiłam się o nią ze względu na to, co działo się rok temu. Wtedy Jenna była wyrzutkiem społeczeństwa.
- Tak, Sophie, wiem, że zachowywałam się do tej pory w stosunku do ciebie nieuprzejmie. Sądzę, że już czas byś dowiedziała się, dlaczego nie dzielę z tobą pokoju.
W jej głosie było tyle smutku, że zrobiło mi się jej żal. Musiało być jej ciężko.
- Mnie po prostu przenieśli. Chodzę do szkoły dla Prodigium we Francji.
Rozłączyła się.
____________
Zapomniałam wcześniej wspomnieć o Naszej Kochanej @yourtoouch, która wymyśliła adres bloga. Dziękujmy jej <33
Mam nadzieję, że rozdział się podobał? Czekam na Wasze opinie :D
Świetne, świetne, świetne! Cal mnie strasznie rozśmiesz z tym swoim opanowaniem :D
OdpowiedzUsuńSuper ♥
OdpowiedzUsuńBardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńKpisz sobie?! "Mnie po prostu przenieśli. Chodzę do szkoły dla Prodigium we Francji." dziwnym ziegiem okoliczności od prawie miesiąca gadamy sobie o Francji... Niall taki bezduszny, twój największy idol jest tutaj zimnym, bezdusznym dupkiem... troche mnie to zdziwiło. Jennifer
OdpowiedzUsuńŚwietny !!!!!! Bardzo mnie zaciekawiło bo to dość nietypowe opowiadanie o 1D :) Naprawdę fajny pomysł i niezmiernie mi się podoba. Doskonale to wszystko połączyłaś :D czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńczadowe:) też chciałabym przeżyć taką przygodę.
OdpowiedzUsuń♥♥♥KOCHAM CIĘ♥♥♥
OdpowiedzUsuńosz w dupe! ahh Horan, Horan. Zayn jaki spostrzegawczy. Jutro będę czytała dalej.
OdpowiedzUsuń@LewyCichyPit Nana.Nana#8
Dobranoc Skarbie :**